sobota, 5 lipca 2014

"19 razy Katherine" -John Green

Cześć :)
Ostatnio uznałam, że dodawanie postów codziennie nie ma sensu. (Brawo jaaa!)
I była u mnie koleżanka... Pamiętajcie, nigdy nie kupujcie szejków w Bonano, będziecie rzygać! (dosłownie).
I przyszła już moja bluzka z "Okay? Okay." więc mam straszliwą faaazę <3




Ale przejdźmy do rzeczy.. .
Co mówi opis?
Colin Singleton gustuje wyłącznie w dziewczętach o imieniu Katherine. A te zawsze go rzucają. Gwoli ścisłości, stało się tak już dziewiętnaście razy. Ten uwielbiający anagramy, zmęczony życiem cudowny dzieciak wyrusza w podróż po Ameryce ze swoim najlepszym przyjacielem Hassanem, wielbicielem reality show Sędzia Judy. Chłopcy mają w kieszeni dziesięć tysięcy dolarów, goni ich krwiożercza dzika świnia, ale za to nie towarzyszy im ani jedna Katherine. Colin rozpoczyna pracę nad Teorematem o Zasadzie Przewidywalności Katherine, za pomocą którego ma nadzieję przepowiedzieć przyszłość każdego związku, pomścić Porzuconych tego świata i w końcu zdobyć tę jedyną. Miłość, przyjaźń oraz martwy austro-węgierski arcyksiążę składają się na prawdziwie wybuchową mieszankę w tej przezabawnej, wielowarstwowej powieści o poszukiwaniu samego siebie.


Co mówię ja?

Ostatnio mam fazę na Green' a (jak już pewnie zauważyliście). Jestem w trakcie czytania "Papierowe Miasta" tego właśnie autora. I to będzie ostatnia książka tego autora przetłumaczona na polski (oczywiście przeczytana przeze mnie). Ale... Jeszcze wcześniej, przeczytałam "19 razy Katherine". I jeżeli mam wybierać, to to jest ta najgorsza książka Greena, ale za razem świetna. Bo halo, jego wszystkie książki są świetne xD


Co do książki... Jest naprawdę dobra. Może trochę męcząca. Jest tam baaardzo dużo matematyki, napotykamy też narysowane wzory, z których (szczerze) nic nie rozumiem. I taka troszkę nie zrozumiała rzecz się dzieje. Chłopak wyjeżdża. Na ale dobra, to jest wyjazd na zasadzie "Mamo, jadę z kolegą  nie wiem gdzie, nie wrócę na kolacje.". No i wyjechał, bez celu podróży. Natrafił na zupełnie nieznajomych ludzi w mieście, o którego istnieniu nie miał pojęcia. Ale dobra, pomińmy to. Według mnie, są w tej książce momenty, których najchętniej bym nie czytała, bo nic z nich nie rozumiem, albo są po prostu nudne. Ale są też dobre strony tej książki. Humor. I oczywiście Lindsey Lee. A kto to jest, to dowiecie się, jak przeczytacie :)
Polecam ♥