sobota, 15 sierpnia 2015

"Jak cię wykraść, Phoenix?"- Joss Stirling

Cześć misie! ♥
Od razu Was poinformuję, że nie wiem, czy za tydzień na blogu pojawi się wpis, ponieważ będę akurat na obozie i nie jestem pewna, czy znajdę internet.
Za dwa tygodnie też możliwe, że nie wstawię ulubieńców, bo będę prawdopodobnie na casting do musicalu "Piotruś Pan", ale oczywiście wszystko może się zmienić.
Jak na pewno zauważyliście, zmieniłam wygląd bloga. Mam nadzieję, że Wam się podoba, jeżeli macie jakieś uwagi piszcie śmiało. Jeżeli uważacie, że jest zbyt różowo, to też piszcie, bo tego się obawiam.
Teraz zapraszam do przeczytania recenzji książki "Jak cię wykraść, Phoenix?" pióra jednej z moich ulubionych autorek, Joss Stirling.

Co mówi opis?
Jak cię wykraść, Phoenix? to elektryzująca i wybuchowa powieść o braciach Benedictach. Phoenix należy do gangu złodziei o paranormalnych zdolnościach. Zadaniem Phoenix jest okraść Yvesa Benedicta, zdolnego studenta ze Stanów, który przyjechał na konferencję młodych naukowców do Londynu. Niespodziewanie okazuje się, że Yvesa i Phoenix łączy coś znacznie więcej. Przeszłość Phoenix należy do gangu...

Czy Phoenix ocali ukochanego chłopca... oraz siebie samą?


Co mówię ja?
Druga część sagi o Braciach Benedictach spodobała mi się jeszcze bardziej niż pierwsza. Nie mówię, że była gorsza, ale... Kurcze no, mam wrażenie, że po przeczytaniu każdej kolejnej części będę miała wrażenie, że była lepsza od poprzedniej, ale to chyba normalne przy takich emocjonujących powieściach.
Na początku Phoenix strasznie mnie wkurzała, ale pani Stirling ma skłonność do stwarzania bohaterek, które na początku robą wszystko odwrotnie niż powinny dla dobra wszystkich, ale pod koniec nie ma im się tego za złe, bo wszystko kończy się.. Tak jak powinno.
Tak nietypowo zacznę od końca. Wzruszyłam się, to było piękne. Chociaż Phoenix nie była członkiem rodziny Benedictów wtedy jakby się nim stała. Ten moment z najstarszymi braćmi, był taki uroczy i piękny, no po prostu nie do opisania! Śmiałam się przez łzy, bo Benedictowie mają w sobie ogromną ilość uroku osobistego. W takich momentach wybacza się im wszystko, co wcześniej zrobili źle.
Bardzo podoba mi się wątek przyjaźni Sky i Phee, strasznie lubię takie typowo babskie momenty, gdy idą razem na zakupy, czy coś w tym stylu. To dodaje książkom naturalności. Bohaterowie nie zajmują się tylko problemami, ale też umieją czerpać przyjemność z życia.
Chyba każdy kto czytać tę powieść mniej więcej w środku książki znienawidził Yvesa, z wiadomego powodu, którego tu nie napiszę, żeby nie spojlerować. No po prostu chciałam wyciągnąć go z książki i przyłożyć mu w twarz. Ale ciągle czułam, że nie jest zdolny do takiego okropieństwa, że jest zbyt mądry na takie wybryki.  
Ogólnie Yves jest przeciwieństwem Zeda i cieszę się, że to właśnie on znalazł przeznaczoną w tej części. Widać, że bracia wcale nie muszą mieć ze sobą wiele wspólnego, żeby się kochać i nie oddalać się od siebie. Każdy z Benedictów ma swoją odrębną osobowość, którą doskonale widać w poszczególnych scenach.
Stirling pisze boskie książki, nie wiem, jak inaczej to można określić. Nie da się przy nich nudzić, już sam początek jest interesujący, każde wydarzenie dąży do niezwykłego zwrotu akcji. Niesamowite. Nie ma tam niczego za dużo- sceny piękne przeplatają się z tymi burzliwymi, ale w odpowiednich proporcjach.
No, i autorka wspomniała o "Upiorze w operze", moim ulubionym musicalu, więc jestem jeszcze bardziej zachwycona :D
Mogłabym tu pisać jeszcze wiele zalet, ale nie chcę was zanudzić.
"Jak cię wykraść, Phoenix?"  to książka godna polecenia dla wszystkich i dla tych starszych i dla młodszych. Jeżeli jeszcze jej nie przeczytaliście to powinniście jak najszybciej to zmienić!

Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca tej recenzji. Na dziś to tylko, życzę miłego dnia! ^^


Piosenka na dziś-> https://www.youtube.com/watch?v=VBmMU_iwe6U
Cytat dnia: "Na tym polega miłość. Miłość to dotrzymywanie obietnic wbrew wszystkiemu" -"Gwiazd naszych wina", John Green ♥