sobota, 30 stycznia 2016

"Zabrana o zmierchu"- C.C Hunter



Cześć! 
Dziś według zapowiedzi powinni pojawić się na blogu ulubieńcy stycznia, ale mam kilka recenzji w zanadrzu, więc zmieniłam trochę kolejność. Ta poniżej jest trochę "przeterminowana", bo już skończyłam cała serię "Wodospady cienia", ale postanowiłam zostawić ja w takim stanie, w jakim była od razu po przeczytaniu "Zabranej o zmierzchu".
Zapraszam! 


Podstawowe informacje! 
Autor: C.C Hunter
Tytuł oryginalny: "Taken at Dusk"
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: Feeria


Co mówi opis? 
Kyle Galen pragnie prawdy aż do bólu. Prawdy o tym, kim naprawdę jest jej rodzina, prawdy o chłopaku, z którym powinna być – i prawdy o znaczeniu jej ogromnych mocy. Ale jest tylko o krok od odkrycia, że pewne sekrety mogą zmienić jej życie na zawsze… i to niekoniecznie na lepsze.
W końcu, gdy ona i Lucas się zbliżają, Kylie odkrywa, że jego paczka zabroniła im być razem. Popełniła błąd wybierając jego zamiast Dereka? A nie tylko ten romans ją niepokoi. Nawiedza ją dotknięty amnezją duch, przynosząc ze sobą przerażające ostrzeżenie: ktoś żyje i ktoś umiera. Kylie rozpoczyna wyścig, aby odkryć tajemnicę i chronić tych, których kocha i w końcu odkrywa prawdę o swoim nadnaturalnym pochodzeniu, które jest zupełnie inne – i bardziej zadziwiające – niż mogłaby sobie kiedykolwiek wyobrazić.




Co mówię ja?  
Jeżeli czytał*ś  moje pozostałe recenzje książek z tej serii to doskonale wiesz, że ją uwielbiam. Nie jest może jakaś wybitna, ale bardzo przyjemnie się ją czyta, wszystko jest idealnie wymierzone. Niczego nie jest za dużo, ale też niczego nie brakuje.
Kylie jest jedną z moich ulubionych głównych bohaterek, podoba mi się jej charakter, podejście do życia. Nie denerwuje mnie, co jest rzadko spotykane, bo najczęściej takie postacie jak Katniss czy Tris wkurzają mnie niemiłosiernie, a tu proszę. 
C.C Hunter wychodzi po za schematy. Nie ma dziewczyny, która prowadzi rewolucje w państwie. Ona walczy sama ze sobą, próbuje się odnaleźć. Co ciekawe, w powieści jest standardowy motyw trójkąta miłosnego, ale jest on tak umiejętnie skonstruowany, że mi nie przeszkadza. Nie przepadam za takimi oklepanymi aspektami, ale w sadze o Wodospadach Cienia nie odczuwam takiego "zmęczenia materiału".  
Tę część zaczęłam niedługo po poprzedniej. Przeczytałam dwa rozdziały i ją odłożyłam. Nie dlatego, że początek był nudny. Po prostu wydawał mi się inny niż wszystkie i czułam, że muszę trochę odczekać zanim zacznę czytać dalej i to był dobry wybór. Gdy wróciłam do zapoznawania się z historią Kylie nie mogłam się od niej oderwać. Ujawniało się uzależnienie książkoholika- "jeszcze jeden, dwa rozdziały, ewentualnie siedem". Musiałam na siłę zamykać książkę, żeby oderwać się od czytania.
Autorka nie boi się poruszania delikatnych tematów i to jest świetne. Człowiek jest tam przedstawiony jako istota żywa, która ma uczucia, wady i zalety. Może źle to sformułowałam, bo to nie ludzie, a istoty nadnaturalne, ale wiesz, o co mi chodzi. 
Shippuję zdecydowanie Kylie i Lucasa, Derek tylko się tam miesza. Zaczęłam czytać "Szepty o wschodzie księżyca" od razu po skończeniu "Zabranej o zmroku". Boję się tej części, tym bardziej po tym, co przeczytałam w opisie. Mam nadzieję, że pani Hunter nie złamie mi serca, ale z pisarzami nigdy nie wiadomo. 

To tyle na dziś- krótko, ale już niedługo wynagrodzę to długaśną recenzją "Wybranej o zmroku". 
Miłego tygodnia, pa! ♥


Piosenka na dziś-> "Story of my life"- Home free cover  
Cytat dnia: "Tylko ty mym pieśniom dałaś moc- to koniec, niechaj noc utraci głos."- "Upiór w operze"